czwartek, 29 grudnia 2011

Czas odbudowy światyni Pana

Dotąd, dość rzadko sięgałem do księgi Aggeusza.
Gdzieś tam, kiedyś, być może...

Wczoraj wieczorem dokonałem odkrycia :)
To księga, która rzeczowo streszcza moje, przeszłe już, życie duchowe.

Zanim się nawróciłem, próbowałem sycić swego ducha.
Karmić go wszelkimi przyjemnościami.
Dostawał wszystko, na co tylko jego królowa pycha miała ochotę.
A świątynia Pana legła w gruzach.
I cóż z tego, że mój duch doznawał coraz to nowych uciech?
Mimo wielkich starań,
wydawałoby się nieograniczonych możliwości, pustka nie zostawała zapełniona.
A gdy zewsząd słyszałem rady: oddaj życie Jezusowi,
myślałem: jeszcze nie teraz, jutro, później, gdy się życiem nacieszę...

"Tak mówi Pan Zastępów:
Lud ten mówi: Jeszcze nie nadszedł czas odbudowy domu Pana.
Wtedy doszło przez proroka Aggeusza słowo Pana tej treści:
Czy już czas dla was na to, abyście mieszkali w domach wykładanych tafelkami,
podczas gdy dom Pana leży w gruzach?

Otóż teraz tak mówi Pan Zastępów: Zważcie, jak się wam powodzi!
Siejecie wiele, lecz mało zbieracie, jecie, lecz nie do syta,
pijecie, lecz nie gasicie pragnienia, ubieracie się, lecz nikt nie czuje ciepła;
a kto pracuje by zarobić, pracuje dla dziurawego worka.

Tak mówi Pan Zastępów: Zważcie, jak się wam powodzi!
Idźcie w góry, sprowadźcie drzewo i budujcie dom,
a upodobam go sobie i ukażę się w nim w chwale - mówi Pan!

Liczyliście na wiele, lecz oto jest mało,
a gdy to przynieśliście do domu, zdmuchnąłem to.

Dlaczego? - mówi Pan Zastępów.
Z powodu mojego domu, który leży w gruzach,
podczas gdy każdy z was gorliwie krząta się koło własnego domu.
Dlatego niebo zatrzymało swoją rosę nad wami,
a ziemia zatrzymała swoje plony.
Sprowadziłem też posuchę na kraj i na góry, na zboże, na moszcz i oliwę,
na wszystko, co ziemia wydaje, na ludzi i bydło, i na wszelką pracę rąk."

Wystarczył jeden moment.
Pan stanął na mojej drodze.
Rozpocząłem odbudowę świątyni w moim życiu duchowym.
Postawiłem na Boże prowadzenie.
Od tej chwili moje życie nabrało rumieńców.
Wylewa się ze mnie radość i pokój jakie dzięki temu doświadczam.
Ziarno, które w młodości przez moich rodziców zostało zasiane,
zaczęło przynosić owoc.

"Bądź mężny, cały ludu kraju! - mówi Pan.
Do dzieła, bo ja jestem z wami! - mówi Pan Zastępów.

Zgodnie z obietnicą, którą wam dałem, gdy wychodziliście z Egiptu,
mój duch jest stale wśród was, nie bójcie się!"


"Czy brakuje jeszcze nasienia w spichrzu i czy krzew winny,
drzewo figowe, drzewo granatu lub drzewo oliwne nie wydają nadal owocu?
Od dnia dzisiejszego Ja będę wam błogosławił."


Niczego innego teraz nie potrzebuję.
Żadne uciechy serwowane przez świat nie są w stanie,
choćby w jednym promilu, zastąpić tego co doświadczam.

Panie! Chcę razem z Tobą przebywać na tej ziemi,
dzieląc się tą radością, którą otrzymałem od Ciebie, z innymi!

niedziela, 25 grudnia 2011

Silno stój! Sprawy broń!

Pozwoliłem sobie dziś na wycieczkę po ogólnodostępnych profilach facebook-owych.
To, co prezentują tablice niektórych młodych mieniących się chrześcijanami, mną wstrząsnęło..

Jeszcze kilka miesięcy temu, pewnie niejeden mógł zgorszyć się moją postawą.
Mam świadomość, jak wielkiego smutku musiałem być przyczyną.

To tragiczne, że w czasach gdy winniśmy się przybliżać do Chrystusa,
coraz więcej z nas się oddala :(

Koniecznym jest by w modlitwach bojować za młodzieżą.
Są narażeni na pokusy z każdej strony,
zewsząd zło ubiera się w ładne ciuszki próbując omamić.

W mojej głowie kołacze się pytanie:
Czy każdy musi się sparzyć,
by w końcu stwierdzić, że doczesne uciechy zwodnicze są?

Być może nie każdemu będzie dany na to czas, nie każdy zdąży się otrząsnąć.

Na cóż więc czekasz?
Nie ma już czasu na to by się drwiąco uśmiechać...
Zacznij walczyć o swą przyszłość!
Odpowiedz sobie na pytanie: Gdzie wieczność spędzać będziesz Ty?

Młodzieńcze, ileż lat jeszcze lament Twych rodziców przed tron Boży musi dochodzić?
Czy nie wystarczą Ci błędy innych, by się na nich uczyć?
Zacznij walczyć o zwycięstwo dobra!

Jest pewna, piękna pieśń, którą przypomniał mi dziś mój kuzyn:
Wzmacniaj się w Panu swym, W sile mocy Jego stój, 
Sprawy Pańskiej w każdej chwili dzielnie broń! 
Za nas walczy niebios Pan, Gróźb szatana się nie bój, 
Zwyciężymy, tylko swą podaj dłoń!
Silno stój, sprawy broń, Sprawy Króla, który wiedzie nas! 
O cześć Pana swego dbaj, O zwycięstwo dobra walcz, 
W sile tej wzmacniaj się w każdy czas!

 Wzmacniaj się w Panu swym, W sile mocy Jego stój, 
Trzymaj się chorągwi Jego w czasie burz! 
I odważnie naprzód krocz, Bo cię wiedzie Zbawca twój, 
Ufaj Panu swemu, już się nie trwóż!

Wzmacniaj się w Panu swym, W sile mocy Jego stój, 
Obietnicom Pańskim niezachwianie wierz! 
Cześć Wodzowi, który wojsk Nie opuści, gdy wre bój, 
Grodem mocnym jest nasz Bóg, Nim się zbrój!
 
Radzę niektórym rodzicom,
by od czasu do czasu przyglądnęli się twórczości swym, niepełnoletnim jeszcze, dzieciom..
Zwłaszcza, że ta wiedza jest na wyciągnięcie ręki.

Na koniec przytoczę urywek psalmu z dzisiejszego zwiastowania w kościele:
"Podnieście bramy, wierzchy wasze
I podnieście się, bramy prastare,
Aby wszedł król chwały!
Któż jest tym Królem chwały?
Pan Zastępów! On jest Królem chwały!"



Nadszedł w końcu czas, by zrobić w swym sercu miejsce dla naszego Króla!

czwartek, 22 grudnia 2011

Budowniczy poszukiwany od zaraz!

Małżeństwo to coś jakby długoterminowa inwestycja budowlana.
To proces budowy konstrukcji w formie idealnej i niezachwianej.
Odpowiednio zaprojektowanej, osadzonej na prawidłowym fundamencie,
ciągle nadzorowanej przez inspektora.

"Polak mądry po szkodzie".
Zazdroszczę każdemu małżeństwu.
I temu trwałemu i temu zagrożonemu.

Trwałe wywołuje we mnie z jednej strony uczucie zazdrości,
z drugiej zaś o wiele więcej - ogromną radość.
Spoglądam na takie i ronię łzę, żałując swojej postawy w małżeństwie.
Jednocześnie uśmiecham się na myśl, że z Jezusem Ci dwoje idą przez życie.
Że rozpoczęli od prawidłowo zaprojektowanej konstrukcji na Słowie Bożym.
W końcu, że każdą zmianę na etapie stawiania budowli konsultują ze swoim Panem.

Temu zagrożonemu o wiele bardziej zazdroszczę.
Ono ma jeszcze szansę na zreflektowanie się.
Wystarczy uznać je za samowolę budowlaną i natychmiast zatrudnić Budowniczego.
Każde takie małżeństwo ma jeszcze okazję na odrestaurowanie.

Przez swą pychę i dumę, szansy nie wykorzystałem.

"Pycha przywodzi człowieka do upadku, lecz pokorny duchem dostępuje czci."
Przyp. 29,23

Na upadek długo czekać nie musiałem.
Mocno się poturbowałem uderzając o dno.

Być może gdzieś w pędzie za dobrami tego świata, pogubiliście się.
Zapomnieliście o projekcie wykonawczym.
Dawno nie konsultowaliście etapu budowy z Głównym Konstruktorem.

Warto zatrzymać się, otrząsnąć i zaprosić do siebie Jezusa!
To takie proste...

Powiadają: "Człowiek uczy się na własnych błędach".
Obyś Ty nie musiał tego doświadczać!

Obserwuję jak wiele małżeństw rezygnuje, nawet nie próbując szukać rozwiązania.
Smutne...


Dziś miałem możliwość złożyć świadectwo jednemu z małżonków instytucji, która się rozsypuje.
Nie znał dotąd Boga, nigdy nie pomyślał nawet o tym, że to jemu może powierzyć swoje życie.

Cieszę się, że Pan dał mi taką możliwość -
iż mogłem na własnych błędach pokazać jak wiele może stracić.
Wierzę, że słowo które zostało zasiane - wyda swój plon.
Wierzę, że Jezus postawił mnie na jego drodze -
bym mógł go przestrzec przed błędną decyzją.

Dziękuję Ci Panie, że dałeś sposobność i odwagę.
Mogłem opowiedzieć o Twej miłości, podzielić się tym pokojem, którym i mnie obdarzyłeś.

Modlę się o to małżeństwo, by otworzyli swoje serca dla Ciebie,
przyjmując Cię jako Głównego Konstruktora na pełny etat.

"A chcę bracia, abyście wiedzieli, że to, co mnie spotkało,
posłużyło raczej ku rozkrzewieniu ewangelii."

Fil. 1,12

poniedziałek, 19 grudnia 2011

Ekspresowy priorytet

Dziś, podczas porannej modlitwy oddawałem Bogu swoje plany i decyzje na cały nadchodzący tydzień.

Westchnąłem mówiąc:
"Panie, pokaż jak mam postępować, nad czym pracować, by życiem swym być świadectwem dla innych.
By Ci, którzy znali mnie od złej strony, mogli zauważyć i wyznać, że jestem nowym stworzeniem - Twoim dzieckiem."


W okolicach godziny osiemnastej, przed wyjściem na wieczorną modlitwę w zborze,
usiadłem z dziećmi i spontanicznie zaczęliśmy śpiewać ze śpiewnika kolonistów,
który to chwilę wcześniej przeglądał Kornel.
Ni stąd ni zowąd, któreś z dzieci zaproponowało: "zabawmy się w nabożeństwo".
Chwilę pośpiewaliśmy, Kornel założył krawat, stanął na krzesełku imitującym kazalnicę, otworzył Biblię i zaczął czytać ten oto fragment Psalmu 119-ego:

"Opowiedziałem ci losy moje, a Ty wysłuchałeś mnie; Naucz mnie ustaw twoich!
Spraw, bym zrozumiał drogi wskazane przez postanowienia twoje, a będę rozmyślał o cudach twoich!
Dusza moja zalewa się łzami ze smutku, podźwignij mnie słowem swoim!
Oddal ode mnie drogę kłamstwa, ucz mię łaskawie zakonu swojego!
Obrałem drogę prawdy, prawa twoje stawiam przed sobą.
Przylgnąłem do świadectw twoich, Panie! Nie dopuść, bym doznał wstydu!
Biegnę drogą przykazań twoich, bo dodajesz otuchy sercu mojemu.
Naucz mnie, Panie, drogi ustaw swoich, a będę jej strzegł do końca.
Daj mi rozum, abym zachował zakon twój i przestrzegał go całym sercem!
Prowadź mnie ścieżką przykazań twoich, bo w niej mam upodobanie!
Nakłoń serce moje do ustaw twoich, a nie do chciwości!
Odwróć oczy moje, niech nie patrzą na marność, obdarz mnie życiem na drodze swojej!
Spełnij słudze twemu obietnicę swoją, daną tym, którzy się ciebie boją!
Oddal ode mnie hańbę moją, której się lękam, bo prawa twoje są dobre!
Oto tęsknię do przykazań twoich, przez sprawiedliwość swoją ożyw mnie!
Niech spłynie na mnie łaska twoja, Panie, zbawienie twoje według obietnicy twojej,
Abym mógł odpowiedzieć temu, który mi urąga, bo zaufałem słowu twemu.
Nie odejmuj też nigdy słowa prawdy od ust moich, gdy pokładam nadzieję w prawach twoich!
Zawsze strzec będą zakonu twego, Po wieki wieczne.
I chodzić będę na wolności, bo szukam rozkazów twoich.
Przed królami mówić będę o świadectwach twoich i nie będę się wstydził.
Rozkoszuję się przykazaniami twoimi, które pokochałem.
Wznoszę ręce do przykazań twoich, które kocham, i rozmyślam o ustawach twoich.
Pomnij na słowo do sługi twego, na którym kazałeś mi polegać.
To jest pociechą moją w niedoli mojej, że obietnica twoja mnie ożywia."


Zarejestrowałem to słowo w pamięci,
ale jako że się spieszyłem na modlitwę - odłożyłem to na bok.
I nagle podczas modlitwy, to słowo do mnie wróciło!
Zobaczcie, jak Bóg działa. Niespodziewanie, w najmniej oczekiwanym momencie.
Bóg użył mojego syna, przysposobił jego serduszko by sięgnął po śpiewnik,
który pewnie od wakacji leżał na regale.
Ktoś pewnie powie: "przypadek, tak się złożyło".
Tak się składa, że nie wierzę w przypadki! I w tym utwierdza mnie Boże działanie w moim życiu.

Mimo, że często jest ciężko, czasami smutno.
Ale wierzę, że Bóg działa w moim życiu prowadząc mnie przez ten świat!

Panie! Odpowiedziałeś na moją modlitwę w ekspresowym tempie!
Dziękuję, że posyłasz odpowiedź w czasie słusznym. Idealnie co do minuty.

To niesamowite, jak Pan działa :)

niedziela, 18 grudnia 2011

W oczekiwaniu na Boży czas...

Dziś, podczas porannej społeczności, mocno dotknęło mnie zwiastowane słowo.
Wydarzenia z życia Estery przeniesione na teraźniejszą platformę.
Księga Estery nie jest zbyt długą, dla odświeżenia więc, proponuję Wam lekturę.

Na podstawie przeżyć tejże królowej, postawionych zostało pięć zasadniczych pytań:

1. Czy potrafimy przetrwać we wrogim środowisku?

Naród izraelski, zmuszony do egzystencji pod niewolą, wciąż był pod Bożą opieką.
Bóg użył Esterę, by ocalić jego istnienie.

2. Czy jesteśmy otwarci na argumenty innych Bożych dzieci?

Mordochaj, rzekł do Estery:
"Bo jeśli ty w takim czasie będziesz milczeć,
Ratunek i ocalenie dla Żydów przyjdą skądinąd,
Lecz ty i dom twego ojca zginiecie.
Kto zaś wie, czy godności królewskiej nie osiągnęłaś
Właśnie na taki czas, jak obecny?"


3. Czy nie boimy zwierzyć się z problemu innym?

Estera podjęła wyzwanie.
Mimo tego że liczyła się ze śmiercią, przedstawiła problem królowi.

4. Czy przyjmujemy do wiadomości, że tylko Boże prowadzenie jest właściwe?

Modlitwa i post - to były podstawowe elementy, dzięki którym Estera poddała się Bożemu prowadzeniu.

5. Czy potrafimy czekać na Boży czas?

Estera, czekała cierpliwie na Boży czas działania.
Mogła już przy pierwszym spotkaniu z królem, przedstawić mu problem.
Jednak Bóg widział to inaczej. Musiały dopełnić się po drodze inne, konieczne warunki.
Upokorzenie Hamana, jak i wybudowanie przez niego szubienicy.


Przenoszę to na swoje życie, próbując zadać sobie te pytania.
I jeszcze często, miałbym problem z udzieleniem właściwej odpowiedzi.

Przetrwać we wrogim środowisku to nic innego jak:
"Jeśli kto chce pójść za mną, niech się zaprze samego siebie
I weźmie krzyż swój i naśladuje mnie"

Mar. 8,34

Codziennie usuwam resztki mojej starej natury,
która nie chce pozwolić by móc zaprzeć się swego doczesnego życia.
Dostrzegam konieczne do usunięcia przeszkody.

Czasami, gdzieś po drodze pojawia się duma, przez którą nie potrafię liczyć się ze zdaniem innych.
Ale to właśnie współdziałanie z innymi dziećmi Bożymi, może wzmocnić moją wiarę.
Rozjaśnić spojrzenie na problem, pomóc w podjęciu działania.

I ta pochopność w reakcjach. Moje ludzkie niekiedy pojmowanie, chce wyprzedzić fakty.
Jedynie cierpliwe oczekiwanie na Boży czas i jego działanie, może przynieść prawidłowe rezultaty.

Dzisiejsze zwiastowanie, to słowo skierowane bezpośrednio do mnie.
Każde z pytań trafiło w dziesiątkę.
I na każde z pytań miałbym problem z udzieleniem rzetelnej odpowiedzi.

Tak jak Esterę, tak i Bóg chce postawić mnie, w swym planie zbawienia, na odpowiednim miejscu.
Wierzę, że ma przygotowane dla mnie pole działania.

Panie, dziękuję Ci za dzisiejsze słowo.
Dziękuję, że pokazałeś mi poprzez tę historię jak wiele mi jeszcze brakuje.
Dziękuję, że nadałeś tej historii nowy, świeży wydźwięk.

środa, 14 grudnia 2011

Zmotywowany do zwycięstwa

"A to są narody, które Pan pozostawił w spokoju,
Aby przez nie doświadczyć Izraela, tych wszystkich,
Którzy już nie wiedzieli o wszystkich wojnach o Kanaan,

A to jedynie w tym celu, aby późniejsze pokolenia synów izraelskich
nauczyły się prowadzenia wojny,
więc tylko ci, którzy przedtem tego nie umieli.

Pięciu książąt filistyńskich i wszyscy Kananejczycy,
I Sydończycy, i Chiwwijczycy, mieszkający na pogórzu libańskim
Od góry Baal-Hermon aż do wejścia do Chamat.

Byli oni tam po to, aby przez nich doświadczyć Izraela,
aby dowiedzieć się czy będą słuchać przykazań Pana,
jakie nadał ich ojcom przez Mojżesza."

Sędz. 3, 1-4

Przeglądam się w tym słowie.
Minęło wiele tysięcy lat, a przekaz wciąż ten sam.
To Bóg z troski o moje wiary pomnażanie,
pozostawia w moim życiu słabości, które muszę przezwyciężać.
Dzięki temu, mam ciągłą motywację do walki.

Cóż by było, gdyby wokół świat jawił się jako piękny, cudowny i całkowicie bezproblemowy?
Pewnie spocząłbym na laurach, porzucając pierwszą miłość.
A spoczywanie przychodzi mi bardzo łatwo.
Za to codzienne przezwyciężanie moich ułomności, kształtuje mój charakter.

Przechodzę właśnie przez taki okres.
Wierzę, że Bóg postawił mnie w odpowiednim czasie na odpowiednim miejscu.
Uczę się cierpliwości i pokory.
W tym miewałem braki, albo inaczej
- wcześniej nie wiedziałem co to znaczy cierpliwość i pokora.
Byłem pewnym siebie ignorantem.

Obecnie jest całkowicie odmiennie.
Dzięki Bożemu prowadzeniu, w mocy jego krwi mam zwycięstwo.
Każdego dnia na nowo mogę walczyć, wierząc że w Panu nie doświadczę porażki.

Panie!
Doświadczaj mnie bez przestanku, doświadczaj i motywuj do zwycięstwa.
Chcę osiągnąć laur, który dla mnie przygotowałeś i dopiero wtedy spocząć.
Chcę powtórzyć za Pawłem:

"Zmierzam do celu, do nagrody w górze,
Do której zostałem powołany przez Boga w Chrystusie Jezusie."

Fil. 3,14


poniedziałek, 12 grudnia 2011

Czysty, płomienny, pełen Ducha Świętego...

Taki winien być dzisiejszy Kościół, przygotowany na przyjście Oblubieńca.
To, słowo przez które Pan dziś przemówił...



Któż innych ostrzeże, kto innym radosną wieść ogłosi, skoro nie my?
A gdzie zdobędziemy szlify i przygotowanie do głoszenia tej wieści, jeśli nie w społeczności Dzieci Bożych?

Jak wielu z naszych rodzin jest jeszcze nie zbawionych.
Wielu letnich i tyluż takich co z drogi Pańskiej zeszli.
Kto jak nie my?
To my musimy o nich bojować, to my musimy być dla nich światłem.
To my musimy swym świadectwem, codziennym życiem przybliżać ich do Chrystusa.

"Najbardziej niepopularną osobą w kościele jest Bóg.
Jeżeli ogłosisz, że przyjeżdża znany zespół muzyczny, przyjdą tłumy.
Jeżeli ogłosisz, że będzie serwowane jedzenie, przyjdzie tylu, że nie będziesz ich mógł nakarmić.
Ale ogłoś, że w piątek będzie spotkanie modlitewne, a będziesz najbardziej samotnym człowiekiem w kościele!"

Bert Clendennen


Miło jest spędzić chwilę w kościele, lekko i lajtowo.
Ale nadchodzi czas by każdy z nas zaczął w końcu coś robić.

Nie to co mówimy, ale to kim jesteśmy o nas świadczy.
Zacznijmy w końcu dawać, niech potrzebujący od nas czerpią!

Konieczne jest ciągłe oczyszczanie naszego Ducha.
Bojowanie w modlitwie,
przeglądanie się w Bożym Słowie,
nieustanne docenianie wartości krwi Jezusa...


Chcę by moje życie tu na ziemi, było ofiarą wydającą woń przyjemną dla Ciebie Panie!
Chcę już nie mówić, a czynić. Przestać brać, zacząć dawać.
Niech moje życie świadczy o tym, że na wieki Twój jestem.
Niech przynosi ono korzyść dla Twego Królestwa!

JEZUS!
Dziękuję Ci, za Twoją śmierć.
Dzięki Twej ofierze mam pewność zbawienia.

piątek, 9 grudnia 2011

Niezłomnie mnie musztruje!

Mijający tydzień to zajęcia praktyczne z przedmiotu "bezgraniczne zaufanie".
Zaczęły się one słowem jakie we wtorek usłyszałem podczas zwiastowania.
Pełne zaufanie - to warunek konieczny do spełnienia, jeśli chcę odbierać Boże błogosławieństwo w swoim życiu.

Teoretycznie wypadam w tym teście wzorowo. Tak mi się przynajmniej wydaje ;)
Począwszy od wtorku słuchając Słowa, czy je rozważając, wciąż trafiam na miejsca mówiące bezpośrednio o konieczności całkowitego zaufania Panu.

A w ciągu każdego kolejnego dnia, mam możliwość zweryfikowania swej wiedzy teoretycznej.
I jak trudno przychodzi mi ten zasób wiadomości wprowadzać w czyn.
Obecny okres, to dość trudny moment w moim życiu. Trudny w pojęciu ludzkim.
Wiem, że pełne zaufanie wykluczy słowo "trudny".
Bóg właśnie przez ten okres mnie przeprowadzając, uczy pełnego zaufania.

Ta chęć wyprzedzania Boga, w kreowaniu sposobów na rozwiązywanie problemów, mi w tym przeszkadza.
Gdzieś tam w głębi, jeszcze odzywa się stara natura.
Próbuję sobie wyobrażać scenariusze, jak to Bóg mógłby mi pomóc.
To mogło by się odbyć tak, a tamto już tak.

Z natury jestem pragmatycznym osobnikiem,
dotąd wszystko musiało dziać się tak jak sobie wyobraziłem.
Byłem przekonany, że podejmowane przeze mnie działania,
zawsze przyniosą oczekiwany skutek.

A w tej chwili jest zupełnie odwrotnie.
W momencie gdy ja próbuję na swój sposób przyspieszać działanie - wszystko się sypie.
Trudno takiemu przypadkowi, oddać kwestię zaufania Bogu.

"Bo myśli moje, to nie myśli wasze,
a drogi wasze, to nie drogi moje - mówi Pan,
Lecz jak niebiosa są wyższe niż ziemia,
tak moje drogi są wyższe niż drogi wasze i myśli moje niż myśli wasze.
"

Iz. 55, 8-9

Ale z każdą chwilą, gdy staram się niszczyć w sobie swoje "ja",
oddając przyszłość Panu, zauważam, że to działa!
Że moje wyobrażenia marnymi są w obliczu tego co Bóg może czynić.

Powolutku, krok za krokiem, oddaję w jego ręce swoją przyszłość, i wtedy Bóg do mnie mówi:
"A widzisz? Zobacz - dając mi pole do działania - zaskakuję Cię.
Zrobiłem to od Ciebie tysiąc razy lepiej. Zupełnie inaczej. Uwierz i zaufaj"


I dziś znów, w kościele słuchając świadectw sług Bożych,
w których życiu Bóg działa namacalnie,
Pan daje mi do zrozumienia że MUSZĘ mu w pełni zaufać.

Na koniec,  żeby tego było mało, dwie godziny wstecz,
rozważając z dziećmi Biblię, trafiam na ten oto fragment:

"Synowie izraelscy zaczęli na nowo biadać i mówili:
Obyśmy mogli najeść się mięsa!
Przypominamy sobie ryby, któreśmy jadali w Egipcie za darmo,
I ogórki, dynie i pory, i cebulę, i czosnek;
A teraz opadliśmy z sił, bo nie mamy nic, a musimy patrzeć tylko na tę mannę"

"I rzekł Pan do Mojżesza: Czy ręka Pana jest na to za krótka?"
IV Moj. 11, 1-35

Czytam z dziećmi Biblię od początku, codziennie, i akurat dziś ten właśnie fragment.
Niech mi ktoś powie, że to nie jest Boże działanie. Dlaczego akurat dziś o tym czytałem?

Niepojęte jest dla mego umysłu jak Bóg działa w moim życiu.
Zabiera się za moje ułomności, przemieniając moją ludzką naturę w duchową.

Panie! Chcę brać od Ciebie każdą kolejną lekcję, choćby nie wiem jak trudna i ciężka była.
Chcę byś mnie uczył pełnego zaufania do Ciebie.
By to zaufanie stało się odruchem bezwarunkowym!

środa, 7 grudnia 2011

Bezgraniczne zaufanie

"I dam wam serce nowe, i ducha nowego dam do waszego serca,
i usunę z waszego ciała serce kamienne, a dam wam serce mięsiste"
Ez. 36, 26

Moje przeszłe życie bardzo boleśnie przekonało mnie o tym, że własne postanowienia "lepszego życia" zawsze kończyły się niepowodzeniem.

Kolejne twierdzenia typu:
"od jutra będę lepszym człowiekiem",
"od poniedziałku zacznę czytać Biblię",
"od przyszłego miesiąca spróbuję regularnie chodzić do kościoła"
okazywały się być pustymi sloganami.

Te deklaracje nie miały jakiejkolwiek siły przebicia, bo nie miały żadnej mocy sprawczej.

Dopiero gdy Bóg się mnie dotknął, nastąpiła diametralna zmiana.
Przeszedłem ze śmierci do żywota.
Bóg dał mi mięsiste serce, tchnął we mnie duchowe odrodzenie!

Szybkimi krokami zbliża się nowy rok.
Już niedługo wszyscy wokół nas będą sobie deklarowali, stawiali wyzwania i przyrzeczenia - będą obiecywać sobie "bycie lepszym".
Ani przejście w kolejny rok, ani żadna inna, szczególna data w tym jednak nie pomoże.

Jedyną drogą do rozpoczęcia nowego, świętego życia to pełne zaufanie Bogu!
Bez niego jesteśmy jak wydmuszka, byle podmuch wiatru obróci nas w pył.

"Zaufaj Panu i czyń dobrze,
Mieszkaj w kraju i dbaj o wierność!

Rozkoszuj się Panem,
A da ci, czego życzy sobie serce twoje!

Powierz Panu drogę swoją,
Zaufaj mu, a On wszystko dobrze uczni.

Wyniesie jak światło sprawiedliwość twoją,
A prawo twoje jak słońce w południe.

Zdaj się w milczeniu na Pana i złóż w nim nadzieję.
Nie gniewaj się na tego, któremu się szczęści,
Na człowieka, który knuje złe zamiary!

Zaprzestań gniewu i zaniechaj zapalczywości!
Nie gniewaj się, gdyż to wiedzie do złego..."

Ps. 37, 3-8

Mijają kolejne miesiące mojej drogi za Panem. Każdy z tych miesięcy to kilkadziesiąt dni.
To mi daje już setki a może i tysiące przykładów na to, że Bóg jest wierny.
Odkąd Bogu zaufałem ANI RAZU mnie nie zawiódł.
Spełnia wszystko co obiecuje, przy tym zaskakuje mnie swoimi rozwiązaniami.

To ja bywam powodem jego zmartwień, często krnąbrny i o twardym karku, sprawiam mu ból.
A on nieustannie jest przy mnie. Kształtuje mnie na swój obraz.
Z bezkształtnej masy chce uczynić najpiękniejsze naczynie.

Skoro radzi sobie z tak trudnym przypadkiem jak ja,
jakże nie mógłby uczynić szczęśliwym i Ciebie?

Wystarczy, że zastosujesz zasadę nieograniczonego zaufania.
Komuż innemu mógłbyś tak zaufać?

"Bezbożny ma mnóstwo cierpień,
Kto zaś ufa Panu, tego łaska otacza"
Ps. 32, 10



niedziela, 4 grudnia 2011

Nieustannie natleniany

Codzienne z Bogiem przebywanie jest warunkiem koniecznym dla naszego życia duchowego.
Boża obecność to tlen dla ducha...

Zastanawiałeś się kiedyś dlaczego nasza krew jest czerwona?
Ponieważ zawiera krwinki rozprowadzające tlen po całym organizmie, nazywane czerwonymi.
A czerwone ze względu na zawartość hemoglobiny - substancji, która w kontakcie z tlenem staje się ciemnoczerwona.
Gdy tlen zostaje uwolniony do organizmu, krew staje się niebieska.
Żyłami płynie do serca krew niebieska. zawierająca dwutlenek węgla.
Tętnice wychodzące z serca prowadzą czerwoną, natlenioną krew.

Identycznie jest w naszym życiu duchowym.
Społeczność z Bogiem to serce - miejsce w którym natleniamy naszego ducha.
Natleniamy by mieć jego zapasy na codzienne przebywanie wśród tego świata.
Gromadzimy ten tlen po to by w ciągu dnia dzielić się nim z innymi, głosić Jezusa wszystkim wokół nas.
I koniecznie musimy wrócić po kolejną porcję tlenu. To naturalna kolej rzeczy.

Czy staramy się na bieżąco uzupełniać zapasy tlenu dla naszego ducha?
Czy gdzieś po drodze zapominamy o tym, bezwiednie obumierając?

Nasze serce automatycznie natlenia krew w organizmie.
Robi to stale, bez przerwy. Nie może mieć urlopu, chwili postoju.

W życiu duchowym, również musimy wypracować taki odruch. Bezwarunkowy.
Musimy zabiegać o tlen dla naszego ducha. Bez niego w końcu umartwimy naszego ducha...

Staraj się sukcesywnie natleniać swego ducha, gwarantuję Ci że na efekty długo czekać nie będziesz!

"Bo ci, którzy żyją według ciała, myślą o tym co cielesne;
Ci zaś, którzy żyją według Ducha, o tym, co duchowe."

"Jeśli bowiem według ciała żyjecie, umrzecie;
Ale jeśli Duchem sprawy ciała umartwiacie, żyć będziecie."

Rzym. 8, 1-13