wtorek, 19 lutego 2013

Izrael 2013 - dzien siodmy i ostatni

 Ostatni dzien w Izraelu. Poranek rozpoczynamy zwiedzaniem podziemi swiatyni, poruszamy się wzdluz tunelu, ktory ujawnia kamien wegielny bedacy podstawa zachodniej sciany. Jest tu również posadzka, ktorej wiek liczy okolo 2300 lat. Zwiedzanie trwa okolo godziny. Tygodniowe zmeczenie zaczyna dawac się we znaki, jestesmy na tyle zmeczeni, ze nasze stopy odmawiaja posluszenstwa. Wg usrednionych obliczen, lacznie przez caly tydzien pieszych wedrowek pokonujemy ok. 150km. Dzien mija nam na zwiedzaniu starego miasta, zakupach i przygotowaniach do wyjazdu. W tej chwili oczekujemy na lotnisku na boarding. Planowany wylot z Tel Aviv to 6.00.

To byl bardzo blogoslawiony czas. Intensywnie spedzony, pozwolil nam wyrazniej i glebiej i wyrazniej spojrzec w Ewangelie.

niedziela, 17 lutego 2013

Izrael 2013 - dzien szosty

 Dzisiejszy dzien wydarzeniami przerosl i zaskoczyl wszystkie nasze wyobrazenia.
Powoli skladam mysli by moc ubrac to w slowa.
Bog jest Wszechmogacy, uzyl dzisiejszego dnia na tyle intensywnie by nami wstrzasnac i zrewidowac stereotypy na temat narodu arabskiego.

"Lecz w kazdym narodzie mily mu jest ten, kto się go boi i sprawiedliwie postepuje"

Do rzeczy...
Zgodnie z planem dziś z samego rana pojawiamy się na arabskim dworcu autobusowym pod Brama Damascenska w Jerozolimie.
Bez przeszkod docieramy do Betlejem. Tutaj na przystanku jest już tlum kierowcow taksowek, ktorzy oferuja swoje uslugi, przewozac turystow po strategicznych punktach dla zwiedzajacych.
Przypomne, ze poruszanie się po Palestynie samochodem na rejestracjach izraelskich jest nie wskazane, a wrecz zabronione, ze wzgledow bezpieczenstwa, przez wladze izraelskie.
Stad popularne taksowki. Mocno się targujemy z kierowcami. Mamy w planach zwiedzenie miasta Betlejem, wyjazd do twierdzy Herodion oraz wizyte w miescie Jerycho.
Finiszujemy targowanie uzyskujac cene za objazd, podobno tak niska, jaka dotad nikomu się nie udawalo. Mianowicie za 200 szekli 27-letni kierowca o imieniu Ahmed Ali Mahmud Muhammed Obeyet zgadza się dziś nam towarzyszyc. Droga rozpoczyna się spokojna rozmowa. Ahmed, slabo mowiacy po angielsku, zaczyna narzekac na brak pracy. Tlumaczy, ze cena na ktora przystal, jest już na granicy oplacalnosci, niestety by moc wyzywic siebie i zone, zmuszony jest jezdzic za taka stawke. W rozmowie pojawia się gorycz i bol. Ma wiele problemow, od pieciu lat staraja się z zona o dziecko, dotad nieskutecznie. Ceny paliw sa coraz drozsze. Nie ma mozliwosci wyjazdu z Betlejem, moze jedynie to robic w trakcie wykonywania pracy. Wyglada na to, ze czuje się jak w getcie. Ostatni raz korzystal z kapieli w Morzu Martwym dziesiec lat wstecz. Mimo, iz mieszka kilkadziesiat km od owego morza, nie stac go na taki luksus. Do tego dolacza się calkowity zakaz wjazdu do Jerozolimy. Gdyby chcial odwiedzic rodzine we Wloszech, musialby zaplacic 100.000 szekli kaucji, czyli okolo 90.000 zlotych.
Pojawia się obraz mlodego czlowieka rozgoryczonego i przytloczonego problemami. Wyglada na to, ze trasa minie nam w takiej atmosferze. Probujemy mu tlumaczyc, ze jest ktos kto moze mu pomoc. Wydaje się jednak to niemozliwym, by przebic się przez fanatyzm muzulmanina. Po zwiedzeniu fortecy Herodion w milczeniu udajemy się do Jerycho, oddalonego o 70km. Ahmed slabo rozumiejacy jezyk angielski, pomylil się w interpretacji i zamiast przywiezc nas do Jerycho, dotarl nad platna plaze nad Morzem Martwym. Tlumaczymy mu gdzie chcemy dojechac, w koncu zrozumial. Jednak w między czasie doszlo do sprzeczki między Ahmedem a Zydowka pracujaca na wspomnianej plazy. Ahmed do swoich problemow dolacza pretensje do narodu izraelskiego. W calkowitym już milczeniu docieramy do Jerycho. Zwiedzamy resztki murow, ktore upadly po zdobyciu Jerycho przez Jozuego. Nastepnie wjezdzamy razem z Ahmedem kolejka linowa, na szczyt skaly, gdzie zwiedzamy wykuty w skale klasztor. Tutaj zaczynaja się powoli lamac lody między nami a naszym kierowca. Tworzy sie między nami nic porozumienia. Pojawia się w nas uczucie wspolczucia, choc dotad traktowalismy wszystkich Arabow jako potencjalnych terrorystow. Wspolna kawa w klasztorze, pozniej problemy z wyjazdem taksowki z parkingu, zblizaja nas do siebie. Na jego ustach pojawia się delikatny usmiech. Jest zaskoczony, gdy jeden z nas dzieli się z nim wlasnym napojem. Widac, ze go to urzeklo. Tak jakby nagle, spadla z niego kamienna maska. Widzimy czlowieka poszukujacego akceptacji i milosci. Od slowa do slowa, pytamy go o typowo arabska kawe, a Ahmed tymczasem pyta czy nie chcielibysmy go odwiedzic u niego w domu. Totalne zaskoczenie, nie tak to sobie planujemy. Wynajmujac taksowkarza, chcemy przeciez się jedynie posluzyc jego mozliwosciami technicznymi. Po chwili zwloki wyrazamy aproboate. A tymczasem pada kolejne pytanie a raczej zaproszenie na wspolny obiad. Obaj jestesmy zszokowani propozycja. Podejmujemy jednak wyzwanie. Wracamy już w bardzo milej atmosferze, obiecujemy modlic się za jego rodzina i problemami, ktore go przytlaczaja. Ahmed po drodze zajezdza do sklepu zrobic zakupy. Przyjezdzamy na miejsce, pod jego dom. Typowe budownictwo, widac wokol biede. Poznajemy jego rodzenstwo - cztery mlodsze siostry i brat. Z wszystkich emanuje tak niesamowite cieplo. Goscinnosc wrecz nas poraza. Kawa, herbata, wspolna nauka jezyka arabskiego, zwiedzanie kazdego zakatka domu, ogladanie rodzinnych pamiatek a na koniec obiad tak obfity, ze stol doslownie ugina się pod ciezarem. Mam lzy w oczach. Dotad patrzylem na tych ludzi nieufnie, a tu spotykam tak sympatycznych. Spotkanie się przeciaga, zbliza się jednak czas wyjazdu. Wymieniamy się kontaktami, Ahmed zaprasza nas do siebie, twierdzac ze miejsca dla co najmniej kilku osob jest pod dostatkiem, chocby na nascie dni. Jestesmy wzruszeni.
Zegnamy się bardzo czule z cala rodzina, tak jakbysmy znali się od lat. To nie do opisania uczucie. Bog zlamal w nas pierwiastek nienawisci, niepotrzebnie w nas zaszczepiony. Widze taka prawdziwa radosc na twarzy Ahmeda, cieszy się jak maly chlopiec. Na poczatku naszego porannego spotkania przybieral postac niedostepnego Araba, na koniec stal się nam przyjacielem.

Wiem, ze polozenie tych ludzi jest bardzo trudne, religia i fanatyzm w ktorym tkwia pozornie daje im sile do przezycia. Ale to tylko maska. Pod nia jest istota, Boze stworzenie potrzebujace milosci. Przyznal sam, ze brakuje mu spokoju ducha. Licze na to, ze uda nam się nawiazac kontakt e-mailowy. Byc moze bedzie mozliwosc zlozenia mu swiadectwa o tym, ze prawdziwy Bog dziala również wsrod muzulmanow, otwierajac im oczy i powolujac do grona dzieci Bozych.

Przeszczesliwi wracamy do hotelu. Dziekujemy Bogu za te mozliwosc. Wierze, ze to nie przypadek sprawil iz moglismy w ten sposob przekazac mu choc iskierke Ojcowskiej milosci.

Zblizamy się już do konca pobytu w Izraelu. Jutrzejszy dzien to ostatni w Jerozolimie.
W planach zwiedzanie muzeum Izraela, instytutu holocaustu Yad Vashem i byc moze w koncu uda nam się zwiedzic Gore Oliwna i Ogrod Getsemane.

Miejcie nas w modlitwach.
Nie zapominajcie również o rodzinach arabskich. Byc moze nadchodzi czas, gdy Bog bedzie chcial i w tej zamknietej strukturze powolywac swoje dzieci.
Korzystajac z okazji polecam lekture ksiazki "Syn Hamasu". Opowiada ona historie jednego z prominentnych dzialaczy muzulmanskiego ruchu oporu, ktory swoje zycie oddal Jezusowi.

Do Polski wylatujemy we wtorek, ok 6.00 czasu ziraelskiego, czyli 5.00 polskiego.

Z Bogiem :)

sobota, 16 lutego 2013

Izrael 2013 - dzien piaty

 Droga z Jerozolimy do Masady. Wyjezdzamy w okolicach 8.00 kierujac się w strone Beer-Szewy, tak by twierdze Masada odwiedzic z dwoch stron. Po drodze same niespodziewajki. Pierwszy przystanek - rozmowa z beduinka pasaca owce, niestety nie zgadza się na zdjecie. Kolejny - gromada wielbladow przecinajaca droge w kierunku twierdzy. Prowadzacy zwierzeta, nic sobie nie robiac z tego ze wstrzymuja ruch, jada jako pierwsi pozostawiaja camele samych sobie. Korzystamy z okazji, praktycznie wskakujemy między nie :)
Kilka kilometrow dalej trzech malych chlopcow na kucykach wypasa przy brzegu stado osiolkow. Sa bardzo przyjazni, chwila rozmowy, usciski i pniemy się wyzej. Po drodze malownicze widoki, nie do opisania slowem. By moze zdjecia oddadza choc odrobine ich piekna. Docieramy do Masady od strony zachodniej, w oddali widoczne Morze Martwe. To zbiornik najnizej polozony na swiecie (okolo 450m ponizej poziomu morza) a przy tym o najwiekszym zasoleniu. Ogladajac przez chwile Masade powracamy do drogi glownej, tak by moc dotrzec już na jej sam szczyt za pomoca kolejki, ktora dostepna jest od strony wschodniej. Po okolo 40-tu kilometrach jestesmy na miejscu. Docierajac odczuwamy po drodze roznice wysokosci, osiagajac rzeczone 450m dosc niskie cisnienie sprawia dziwne uczucie bolu glowy. Za chwile jednak organizm przyzwyczaja się do panujacych warunkow. Przepiekny widok towarzyszy nam od kilkunastu kilometrow - po prawej stronie Morze Martwe, po lewej masyw pustyni Judzkiej.
Na szczyt twierdzy wjezdzamy kolejka, na wysokosc ok 410m nad poziom Morza Martwego. Tutaj zwiedzamy pozostalosci po ostatnim zydowskim ruchu oporu, zaraz po zburzeniu drugiej swiatyni. Zydzi bronili się przed oblegajacymi ich rzymianami przez prawie trzy lata. To niepojete w jaki sposob zorganizowali sobie zycie, tak by nie korzystac z pomocy z zewnatrz. W efekcie koncowym, by nie oddac się zywym w rece wroga popelnili zbiorowe samobojstwo. Z liczby okolo 960 obroncow przezyly dwie kobiety i piecioro dzieci, ktore ukryly się w systemie kanalow. Przywodcy zydowscy pozostawili w twierdzy wszyskie zapasy zywnosci, by utwierdzic rzymian w przekonaniu ze nie wzieli twierdzy glodem. Zainteresowanych odsylam do glebszej lektury. Twierdza Masada zostala wybudowana przez krola Heroda, jest tutaj praktycznie w calosci zachowana jedna z najstarszych i najwiekszych na Bliskim Wschodzie lazni, zbudowana na wzor rzymski. Twierdze opuszczamy szlakiem zwanym Sciezka Weza. Strome zejscie do poziomu morza, mocno nadwyreza nasze sily. Ale już kilka minut pozniej nasz 40-minutowy wysilek wynagradza kapiel w Morzu Martwym. Relaksujace unoszenie się na wodzie odbiera zmeczenie. Po wyjsciu z tak duzego nasolenia skora jest jakby nowa, aksamitna w dotyku. Mamy nadzieje na zwiedzenie oazy En Gedi, niestety docierajac na miejsce, okazuje się ze kibuc jest już zamkniety. Wracamy do Jerozolimy droga przez Palestyne, jest to jednak trasa bezpieczna, nadzorowana przez wojska izraelskie. Po drodze co chwile zatrzymuja nas cudowne widoki. W Jerozolimie jestesmy po 18-tej, odwiedzamy Gore Oliwna, niestety Ogrod Getsemane jest już również zamkniety. Pewnie uda nam się go odwiedzic jutro. Zanim docieramy do hotelu, odwiedzamy ponownie stare miaste, dlugi spacer wokol murow, od wewnatrz. Wracajac na miejsce noclegu, niespodziewanie przy Jaffo Str. trafiamy na grupe chrzescijan z Korei, spiewajacych na srodku deptaka. Okazuje się, ze wiekszosc spiewanych piesni jest nam znana, choc w innym jezyku. Towarzyszymy im w spiewie i na koniec w modlitwie. To dziś już kolejna, nie pamietam, ktora niespodzianka. Dzien niesamowicie blogoslawiony.
Jutrzejsze plany to poranne wejscie na podstawe swiatyni, przejscie wokol slynnej Kopuly Skaly (zlota czasza znana ze zdjec widokowych Jerozolimy) i nastepnie zwiedzanie tunelu pod Sciana Placzu. W tunelu znajduje się kamien wegielny z czasow pierwszej swiatyni. Nastepny etap to wyjazd do Betlejem, stad do Jerycho i nad Jordan, w miejsce prawdopodobnego chrztu Jezusa. Wracajac do Jerozolimy planujemy zdazyc odwiedzic Ogrod Getsemane, gdzie rosna drzewa oliwne majace już ponad 2000 lat.

piątek, 15 lutego 2013

Izrael 2013 - dzien czwarty

 Wczorajsze wieczorne poszukiwania noclegu sa bezefektowne. Trafiamy na miejsce w hostelu w Nazarecie, okazuje się jednak ze tutaj preferuja turystow z pieczatkami z Syrii i Libanu, doslownie: wrogow Izraela.

Odwiedzamy jeszcze kilka miejsc, z racji poznej pory pozostaje nocleg w samochodzie. We wtorek spalismy w Port Inn, w srode w Safed Inn, zatem noc z czwartku na piatek spedzamy w Hyundai Inn :)

Dziś wczesnym rankiem dojezdzamy do Megiddo. To miasto znane jest już od zarania dziejow. Powstalo ok 7000 lat wstecz. Kilkukrotnie zburzone i ponownie odbudowywane przez kolejnych krolow Izraela. Swa warownie wybudowal tutaj Salomon, o czym wzmiankuje Biblia:

"Tak się zas miala rzecz z panszczyzna, jaka wprowadzil krol Salomon budujac przybytek Pana i swój palac, i twierdze Millo, i mury Jeruzalemu, i warownie Chasor, Megiddo i Gezer".

Rezerwat Megiddo ujawnia niezwykla madrosc budowniczych, m.in. Salomona.
Ze wzgorza Megiddo jest widok na doline, ktora wg proroctwa sw. Jana ma byc miejscem wielkiej bitwy.

"I zgromadzil ich na miejscu, ktore po hebrajsku nazywa się Armagedon".

Armagedon to w hebrajskim doslownie "har megiddo". Czyli wzgorze Megiddo.

Wyjezdzamy jeszcze przed poludniem. Poniewaz poruszamy się pojazdem na izrelskich tablicach rejestracyjnych, niemozliwym jest przejazd do Jerozolimy przez terytorium Autonomii Palestynskiej. Jedziemy droga okrezna przez zachodnie wybrzeze. Docieramy do stolicy po poludniu. Rozpoczynamy zwiedzanie od Starego Miasta. Poczawczy od bramy Jaffa, przechodzimy przez cztery dzielnice: chrzescijanska, muzulmanska, zydowska i ormianska. Z ciekawszych miejsc zwiedzamy: ogrod Grobu Panskiego - w Jerozolimie sa dwa takie. Jeden w kosciele katolickim, drugi (bardziej prawdopodobny) w niedalekim ogrodzie. Tutaj w ogrodzie jest wiele przeslanek wskazujacych na prawdziwosc polozenia grobu. Przewodnikiem po Jerozolimie jest nam pracownik chrzescijanskiej ambasady wspomagajacej Zydow bedacych w potrzebie. Kolejny punkt to Gorna Izba czyli sala Wieczernika, miejsce umowne, choc mocno prawdopodobne. Po drodze zatrzymujemy się przy Scianie Placzu, w drodze do Menory piekny widok na Gore Oliwna. Zwiedzanie mija nam bardzo szybko, jest okraszone cennymi dla chrzescijan opowiesciami, ktorych nie znalezlibysmy w zadnym przewodniku.

Jutro czeka nas wyjazd nad Morze Martwe, zwiedzanie twierdzy Masada i oazy En Gedi. Wieczorem, po powrocie planujemy dokonczyc zwiedzanie Jerozolimy.

czwartek, 14 lutego 2013

Izrael 2013 - dzien trzeci

Dziś wstajemy wczesnie rano, wyjezdzamy z Safed z zamiarem zwiedzenia okolic Jeziora Galilejskiego. Jest tego ogrom. Na poczatek ruiny miasta Chorazyn. Zanim jednak docieramy na miejsce, podczas tankowania samochodu slyszymy wyjace syreny alarmujace o ewentualnym nalocie bombowym. Chwila trwogi, pracownik stacji nas uspokaja, to jedynie profilaktyczny alarm. Ruiny, ktore zwiedzamy to ruiny miasta cytowanego w Biblii.

"Biada tobie, Chorazynie, biada tobie, Betsaido;
Bo gdyby w Tyrze i Sydonie dzialy się te cuda, ktore u was się staly
Dawno by w worze i popiele pokutowaly."

Z Chorazynu zostaly jedynie zgliszcza, podobnie z Betsaida, ktora zwiedzamy chwile pozniej.

Betsaida to bardzo stare miasto, istnialo już za czasow Absaloma. Jest tutaj zachowana aleja prowadzaca do miasta, ktora z duzym prawdopodobienstwem, mogl spacerowac Jezus. Zachowaly się jedynie resztki fundamentow niektorych z budowli, z czasow I wieku n.e.

Betsaida umiejscowiona jest nad rzeka Jordan, zatrzymujemy się na chwile, biorac szybka kapiel w rzece.

Kolejny punkt na mapie to Kafarnaum. Stad rozpoczyna się trasa pt "sladami Jezusa" prowadzaca az do miasta pochodzenia naszego Pana czyli Nazaretu.

Dziś Kafarnaum, podobnie i wiekszosc nastepnych miasteczek przez nas zwiedzanych, zdominowana jest przez budowle sakralne, ktorych obecnosc, nas przynajmniej, przytlacza.

Po Kafarnaum przychodzi czas na Gore Blogoslawienstw. Znajdujemy tutaj chwile na czytanie Slowa Bozego, w pieknym gaju pelnym dojrzalych cytryn, pomaranczy i bananow.

Dojezdzamy do Tyberiady, wczesniej odwiedzamy na chwile miasteczko Magdala, gdzie prawdopodobnie mieszkala Maria zwana Magdalena.
Tyberiada w przeciwienstwie do poprzednich miasteczek, to dosc duze skupisko, rozmiarami przypominajace Hajfe.
Zwiedzajac promenade, niespodziewanie spotykamy znana nam grupe chrzescijan z Gdanska i Wroclawia. To niesamowite, moc spontanicznie, tak daleko od kraju, spotkac naszych braci i siostr.

Wszystkie dotad odwiedzone miejsca skupione sa wokol poteznego jeziora, przez niektorych zwanego Morzem Tyberiadzkim.

Jadac do Nazaretu przejezdzamy przez Kane Galilejska, gdzie Jezus dokonal pierwszego cudu.

Nazaret - miasto, w ktorym wychowywal się Zbawiciel, dziś jest przesycone kultem trzech religii. Obserwujac styl zycia i prowadzenia się mieszkancow jestem wstrzasniety i przerazony.
Sprawdza się tutaj stwierdzenie, ze litera zabija.

Opuszczajac Nazaret wjezdzamy na chwile na Gore Stracenia, z ktorej to prawdopodobnie Zydzi chcieli stracic Jezusa.

W planach mielismy jeszcze zwiedzenie doliny Megiddo. Niestety, nie zdazylismy dotrzec na czas. W pobliskiej miejscowosci Afula oczekujemy jutrzejszego poranka. Z Megiddo kierowac się już bedziemy bezposrednio do Jerozolimy.

środa, 13 lutego 2013

Izrael 2013 - dzien drugi

Dzien rozpoczelismy dosc wczesnie, zaraz po sniadaniu wyruszylismy w strone Akko.
Tutaj czas plynal nam dosc szybko na intensywnym spacerowaniu.
Zaczelismy zwiedzanie od promenady wzdluz morza, chwile pozniej trafilismy na szkole podstawowa. Korzystajac z chwili gdy arabskie dzieci przebywaly na boisku, za zgoda wychowawczyni, chwilke z nimi porozmawialismy, na koniec uwieczniajac chwile wspolnym zdjeciem.

Kolejne miejsce to wiezienie-muzeum. Tutaj przebywaly miedzy innymi osoby z ruchu wyzwolenczego Hagana, ktora przyczynila sie do utworzenia panstwa Izrael.

Nastepny etap to zwiedzanie starego miasta. Zaczelismy od dzielnicy arabskiej.
Ciekawym elementem naszej wyprawy bylo przejscie tunelem pod miastem, laczacym dwa sektory. Odwiedzilismy targ, marine, cytadele, synagogi....
Bite piec godzin dreptania.

Ciekawostka, ktora nas zaskoczyla to niesamowicie mili, pomocni i uczynni mieszkancy Izraela. Kazdy ma czas na pogawedke, kazdy zaczepiony sluzy pomoca i barwnymi opowiesciami o historii Izraela. Wikeszosc z nich zna calkiem niezle jezyk angielski.

Z Akko wyjechalismy w strone Rosh Hanikra. Po drodze zabralismy autostopowicza - Zyda, z wygladu w wieku ok 35 lat. Ni w zab nie znajacy jezyka angielskiego, pewnie zadnego innego poza hebrajskim. Podroz minela w milczeniu, pasazer kilka razy powtorzyl nazwe miejscowosci: Shlomi. Owa miejscowosc od naszej trasy byla oddalona jakies trzy kilometry. Troche na migi, troche na mapie, wytlumaczylismy mu, ze jego miejscowosc nie jest nam po drodze, chcac go wysadzic przy zjezdzie do jego miasteczka. Jakiez bylo nasze zdziwienie, gdy nie zgodzil sie i  nijak z auta nie chcial wysiasc, zadajac dowiezienia do Shlomi. Usmialismy sie co nie miara, nadrabiajac ten odcinek. Szlomi (tak go nazwalismy) wysiadl z samochodu i "ani me ani be" oddalil sie :)

Dotarlismy do Rosh, tutaj czekalo na nas zwiedzanie grot, utworzonych naturalnie w skale przez sile wody morskiej. Zanim dotarlismy na miejsce, po drodze zjezdzajac w okolice tunelu kolejowego, wykutego w skale, trafilismy na gromade skalnych krolikow. Jeden z okolicznych mieszkancow stwierdzil, ze to rowniez dla nich nowosc. Pojawily sie w tych okolicach 2-3 lata wstecz.

Zwiedzajac groty, spotkalismy grupe starszych osob ze Stanow Zjednoczonych. Od slowa do slowa okazalo sie, ze wsrod nich jest starsza Pani pochodzaca z Polski. Milo bylo, zamienic pare slow po Polsku :)

Rosh Hanikra znajduje sie na granicy izraelsko-libanskiej. Majac taka okazje, postanowilismy pstryknac kilka zdjec wartownikom libanskim. Przypomne, ze Liban to kraj wrogi Izraelowi, a przejscie przez granice jest niedozwolone. Zanim uwolnilem migawke w aparacie jeden z wartujacych zolnierzy rzucil sie w nasza strone skutecznie odstraszajac.

Z polnocy udalismy sie do Safed, miasta w ktorym wyklula sie mistyczna nauka Kabala. Dotarlismy tutaj ok. 18.30. Przybylismy do polecanego hostelu prowadzonego przez bardzo mile malzenstwo. I kolejna niespodzianka w dniu dzisiejszym. Okazuje, sie ze dysponuja oni 47-oma flagami krajow, ktorych to mieszkancy bywaja w Safed. Wlasciciel zaskoczyl nas bialo-czerwonymi barwami, ktore wyciagnal z szafy, bez pytania nas o kraj pochodzenia.
Dzis w ogrodzie hostelu Safed Inn wisza flagi: amerykanska, finska i polska :)

Majac jeszcze chwile czasu i troche mniej sil, wyskoczylismy do centrum poogladac synagogi. Kroluja tutaj dwa odlamy synagog: safardyjska i aszkenazyjska.

Niespodziewanie znalezlismy sie w centrum dziesiatek ortodoksyjnych mezczyzn, ktorych sposob zachowania juz tak ortodoksyjny nie byl. Laczyli swe rytualne spiewy z uzywkami, od ktorych teoretycznie sa z dala. Nie udalo nam sie nakrecic filmu z ich spiewem, zostalismy odpedzeni.

Jutrzejszy dzien to trasa wokol miejsc scisle zwiazanych z zyciem Jezusa: Kafarnaum, Nazaret, Betezda, jezioro Genezaret. Na koniec planujemy odwiedzic Megiddo.

wtorek, 12 lutego 2013

Izrael 2013 - dzien pierwszy

Pisze z izraelskiej klawiatury, zatem polskich czcionek nie bedzie ;)

Dzisiejszy dzien rozpoczal sie bardzo intensywnie i tak tez dobiega konca.
Wyladowalismy na plycie lotniska Ben Gurion w Tel Avivie ok. 3.15 rano.

Okazalo sie, ze z calej grupy pasazerow z Polski, tylko my wydalismy sie podejrzani granicznikom.
Podczas szczegolowej kontroli jedna z przesluchujacych osob zapytala mnie czy jestem Zydem.
Zrobilem duze oczy :)
Podejrzenia wzbudzilo moje drugie imie: Gabriel.
Korzystajac z okazji, moglismy zaswiadczyc co jest powodem naszej wizyty w Izraelu.
Pani w uniformie IDF byla pozytywnie zaskoczona.
Po kilkunastu minutach milej rozmowy zostalismy wypuszczeni.
I co niesamowite - otrzymalismy 3-miesieczna wize.
Pani z wypozyczalni samochodow, przegladajac nasze paszporty - dziwila sie temu, twierdzac ze to standardowo jest niemozliwe.

Juz bez przeszkod wypozyczonym samochodem wyruszylismy w trase, kierujac sie na polnoc.
Miejsca dzis przez nas odwiedzone, w chronologicznym spisie:
1. Akwadukt w Cezarei.
2. Ruiny miasta wybudowanego przez Heroda, z doskonale zachowanymi budowlami z czasow jego swietnosci.
3. Cmentarz zydowski w Cezarei.
4. Po drodze zjechalismy w glab ladu, trafiajac na miasteczko w pelni zamieszkane przez Arabow, tutaj chcielismy skosztowac ich regionalnych dan, widzac jednak  szybko gestniejaca sytuacje w powietrzu i co najmniej niezadowolone miny z naszej wizyty - szybko odjechalismy.
5. Gora Karmel - miejsce gdzie Eliasz pokazal prorokom Baala, ktory to Bog jest Jedynym i Wszechmogacym.
6. Rezerwat przyrody Green Forests Karmel.
7. Pomnik Karmel Fire Victims - dwa lata wstecz w tragicznym wypadku zginelo podczas pozaru ponad 40-tu zolnierzy.
8. Uniwersytet Nauk Technicznych w Hajfie.
9. Dzielnica zydow ortodoksyjnych. Trafilismy na moment gdy dzieci pod opieka rodzicow wracaly ze szkoly. Niesamowitym jest, jak takie maluchy sa posluszne w zachowywaniu narzuconych im tradycji. Zwlaszcza, ze wokol wiele zwyklych dzieci, bez podobnych obciazen.
10. German Colony - czesc miasta zbudowana przez Cesarstwo Niemieckie pod koniec XIXw.
11. Ogrody Bahaickie.
12. Kilka synagog, port, kompleksy plazowe w Hajfie.

Dzisiejsza noc spedzimy w hostelu w Hajfie, jutro w porannych godzinach wyruszamy w dalsza trase.
W planach jeszcze wiecej ciekawych, od strony chrzescijanstwa, miejsc do zwiedzenia. Przed nami Galilea.
Niestety, nie mam technicznych mozliwosci zaimportowania zdjec, wrzuce pewnie link do galerii z setkami zdjec, gdy juz wrocimy.

Dziekuje za Wasze modlitwy. Miejcie nas wciaz w pamieci :)

"Oto nie zasypia ani nie drzemie stroz Izraela"

poniedziałek, 11 lutego 2013

izrael 2013

Nadszedl wyczekiwany od pol roku czas.
Codzienne odliczanie w koncu ma finisz.
Jestesmy w drodze na warszawskie lotnisko.
Juz dziś ok. 23.00 wylatujemy do Tel Avivu.

Jesli technika nie zawiedzie, bede staral sie codziennie zamieszczac relacje z naszego pobytu.
Oddajemy ten czas do Bozej  dyspozycji, oczekujac Jego Blogoslawienstwa.

Miejcie i Wy nas w modlitwach przez najblizszy tydzien.

"Ufaj mu narodzie w kazdym czasie, wylewajcie przed nim serca wasze"