środa, 23 października 2013

Izrael II - dzień drugi 22.10.2013

Dzień drugi rozpoczynamy wcześnie rano. W planach jest wiele miejsc do odwiedzenia, choć jak to bywa z planami, zweryfikuje je praktyka.
Około 7.00 przybywamy na dworzec arabski w Jerozolimie, znajdujący się niedaleko Bramy Damasceńskiej.
Tutaj czekamy chwilę na autobus linii 24, przewożący muzułmanów do Autonomii Palestyńskiej z terenu Izraela. W przepełnionym autobusie, większość to studenci Uniwersytetu w Betlejem. Jak się później dowiemy, ta uczelnia stawiana jest, przez młodzież arabską, ponad uczelnie znajdujące się w Izraelu.
W napięciu oczekujemy momentu przybycia do Betlejem, gdzie spotkamy się z naszym przyjacielem Ahmedem Ali Mahmudem Muhammedem Obeyet.
Z daleka widzimy jego rozpromieniony uśmiech, zaskoczył nas dobrze wyhodowaną brodą :)
Uściskom nie ma końca, wokół jego przyjaciele zdziwieni wspólną serdecznością.
Wsiadamy do taksówki, tym razem Mercedesa, jedziemy na początek zwiedzać Hebron. Równocześnie wręczamy Ahmedowi prezent - czerwoną koszulkę z potężnym białym orłem polskim. Brodacz uradowany. W drodze do Hebronu, rozkręcamy się w dyskusji, równocześnie co chwilę zatrzymujemy by fotografować okolice. tereny całkiem odmienne od tych, które znamy z Izraela. Wszędobylska bieda wprawia w zadumę. Nasz przyjaciel opowiada o trudnej sytuacji finansowej, w między czasie stracił pracę taksówkarza, dorabia sobie jeżdżąc samochodem brata.
Ma wizję pracy w Izraelu na okres sześciu miesięcy, by jednak tego dopiąć potrzebuje wykupić ubezpieczenie o wartości około 7.000 szekli, przeliczając na złotówki - 6.300PLN. Dla niego to bariera nie do przeskoczenia. Średnio zarabia 900 szekli miesięcznie.

Docieramy do Hebronu, jest to jedno z najświętszych miast dla społeczności arabskiej i żydowskiej. W tym mieście żył patriarcha obu narodów, czyli dobrze nam znany z Biblii Abraham.
Z małymi problemami przechodzimy przez checkpoint by zwiedzać meczet Ibrahima, strzeżony pilnie przez wojska izraelskie. Jeden z żołnierzy przez chwilę kwestionuje nasze pochodzenie , twierdząc że jesteśmy żydami. Żydzi nie mają wstępu do meczetu od strony arabskiej.
Jesteśmy pierwszy raz wewnątrz meczetu, oprowadza nas kustosz. Opowiada nam przy tym wiele historii z życia społeczności, choć większość z nich wydaje nam się być ubarwiona. Jak na przykład znajdujący się w gablocie rzekomy odcisk stopy Abrahama.
Co ciekawym meczet po jednej stronie należy do muzułmanów, po drugiej zaś już jako synagoga jest miejscem spotkań Żydów.
Po stronie arabskiej są groby Rebeki i Izaaka, natomiast groby Sary i Abrahama są na części wspólnej, choć żadna ze stron nie ma ze sobą bezpośredniego kontaktu. Po godzinnym zwiedzaniu wychodzimy z meczetu. Tutaj pozostawiamy Ahmeda, a sami udajemy się na stronę żydowską. Niestety, jest ona ściśle kontrolowana przez IDF, traktowana jako terytorium Izraela.
W synagodze spędzamy około 30-40 minut, tym razem bez przewodnika, za to wśród ogromu Żydów z całego świata. Spotykamy małżeństwo ortodoksów, wymieniamy serdeczności z żołnierzami izraelskim.

Kolejny etap zwiedzania Hebronu to wizyta u przyjaciół Ahmeda, poczęstowani ichną, bardzo mocną i przesłodzoną herbatą, poznajemy Araba który jest jednym z 26 dzieci najstarszego w Hebronie mieszkańca. Następna atrakcja to bazar. Tutaj handluje się wszystkim, począwszy od żywności po materiały budowlane.
Spontanicznie odwiedzamy zakład fryzjerski, starszy mężczyzna używając brzytwy rozprawia się z moim zarostem.

Hebron to miasto pilnie strzeżone przez Izrael, wokół setki albo i tysiące kamer. W mieszkaniu jednego z przyjaciół Ahmeda, korzystamy z możliwości przebywania na dachu. 15-letni młodzieniec dokładnie pokazuje każdą kamerę, dziesiątki wieżyczek, w każdej z nich uzbrojeni żołnierze. Czujemy wiszące w powietrzu niebezpieczeństwo.
Wracamy w stronę samochodu, przez chwilę zatrzymujemy się na stoisku artysty, który z piasku tworzy obrazy.

Trafiamy do znanej już w Europie farmy Tent of Nation. Prowadzi ją Arab, który nie zgodził się na wysiedlenie ze swej posiadłości. Izrael planował na jej terenie stworzyć kolejną osadę dla nowo przybyłych
Żydów z całego świata, w ramach powrotu do Izraela. Mimo utrudnień jakie co chwilę go spotykają, zaciekle walczy z osadnikami.

W drodze na obiad do domu rodzinnego Ahmeda, zajeżdżamy do słynnej fabryki szkła. Fabryka to mocne nadużycie. To raczej pracownia artystów, którzy używając prowizorycznych narzędzi, tworzą niesamowite kształty. Zaraz obok znajduje się stoisko garncarzy. To niesamowite, móc podziwiać ręczną a przy tym perfekcyjną pracę.

Dojeżdżając już do Betlejem, Ahmed zawozi nas do najstarszego warsztatu samochodowego, wiedząc o moich zainteresowaniach motoryzacją. Poznajemy przemiłego starszego człowieka, który oprowadza nas po swoich włościach. Są tutaj samochodu z początków XX wieku.

Po drodze Ahmed przypomina sobie o akcencie polskim w Betlejem. Jest tutaj jedyna, mieszkająca na stałe, Polka. Prowadzi centrum informacji turystycznej. Zatrzymujemy się tutaj na chwilę. Mieszka w Betlejem od trzech lat, ze swoim mężem - urodzonym w Betlejem.

Czasu coraz mniej, lądujemy u Ahmeda w domu. Witamy się z całą jego rodziną, okazuje się że z utęsknieniem oczekiwali naszego przyjazdu. Od pierwszego spotkania minęło osiem miesięcy. Herbata, kawa, sowity obiad. W miedzy czasie kolejna nauka arabskiego, podziwianie pamiątek Husseina z czasów gdy był palestyńskim policjantem.
Czas mknie, zbliżamy się do godz 20.00, to pora odjazdu ostatniego już, w tym dniu, autobusu do Jerozolimy. Szybko jeszcze zajeżdżamy do cukierni, którą prowadzi rodzina Ahmeda. Poznajemy również jego kuzyna, studiującego przez dziewięć lat, stomatologię na Ukrainie. Jest okazja przypomnieć sobie język rosyjski. To niesamowite, że wszyscy których spotykamy w jednej chwili traktują nas jakbyśmy się znali od lat. Ta serdeczność pozytywnie poraża.

Pożegnanie w tempie ekspresowym, czeka już na nas autobus. Dojeżdżamy do Jerozolimy. Planowaliśmy odwiedzić jeszcze ogród, w którym jest prawdopodobne miejsce pochówku ciała Jezusa. Tym razem nie udało nam się zdążyć.
W planach było również zwiedzanie Ramallah i kąpiel w Morzu Martwym. Plany przekładamy na kolejną wizytę w Izraelu.

Wymęczeni intensywnym dniem, powłócząc nogami, przedzieramy się na drugą stronę Jerozolimy, gdzie stacjonujemy.

"I rzekł Pan do Abrama po odłączeniu się Lota od niego: Podnieś oczy swoje i spojrzyj z miejsca, na którym jesteś, na północ i na południe, i na wschód i na zachód, bo całą tę ziemię, którą widzisz, dam tobie i potomstwu twemu na wieki i rozmnożę potomstwo twoje jak proch ziemi, tak że jeśli kto zdoła policzyć proch ziemi, również potomstwo twoje będzie mogło być policzone. Wstań i przejdź ten kraj wzdłuż i wszerz, bo tobie go dam. Wtedy Abram zwinął namioty i przybył, by zamieszkać w dąbrowie Mamre pod Hebronem. Tam zbudował Panu ołtarz."

Brak komentarzy: