poniedziałek, 7 listopada 2011

Konsekwencja posłuszeństwa


Obserwuję w swoim obecnym życiu konsekwencje płynące z posłuszeństwa Słowu Bożemu.
Kolejny, nie pamiętam już nawet który raz, doświadczam Bożego działania w moim życiu.
Procentuje każda poświęcona jemu chwila.

Odkrywam tę konsekwencję w relacjach z dziećmi.
Codzienne, wieczorne rozważanie Biblii, nasze wspólne rozmowy, modlitwy…

Przekładają się one na konkretne fakty.
Moje dzieci wręcz drążą i dopytują się o sprawy Boże.
Są chłonne wiedzy odkrywając to, że Bóg to nie monument a prawdziwy, istniejący i kochający nas Ojciec.

Wcześniej wciąż dla nich nie miałem czasu. A to byłem zajęty, a to zmęczony.
Szukałem substytutów, które wydawało by się, mogły ich zadowolić i szczelnie uprzyjemnić wolny czas.

Z troski o przyszłość, pewnie niejednemu rodzicowi brakuje czasu.
Tłumacząc sobie, że zabiegamy o byt materialny zapominamy o rozwoju duchowym naszych pociech.
Tak było i u mnie.

I nagle jest odmiennie. Diametralna różnica. Znajduje się na wszystko czas.
Moje dzieci tego potrzebowały – mimo, iż wydawało mi się że obdarzam je miłością – faktycznie próbowałem tę miłość zastępować nic nie znaczącymi, ulotnymi chwilkami.

Boża miłość jaka mnie wypełnia, przelewa się i na nie.
Widzę, jak Bóg je zmienia. Codzienne fakty są niezaprzeczalne.

Panie, dziękuję Ci za pociechy które nam dałeś!

„Oto dzieci są darem Pana,
Podarunkiem jest owoc łona.

Czym strzała w ręku wojownika,
Tym synowie zrodzeni za młodu.

Błogo mężowi, który napełnia nimi swój kołczan!”
Ps. 127, 3-5

Moje dzieci potrzebowały uciszenia i spokoju. Miały już dość burzy, która wciąż szalała w ich serduszkach.
Wierzę, że wydarzenia które zauważam to część procesu, kolejny etap uzdrowienia naszej rodziny.

Mój syn to taki detektor zmian jakie zachodzą wśród nas.
Dziś rzekł: tato, odkąd mieszkasz razem z nami zapomniałem że się rozwiedliście.

Dziękuję Ci Boże, że wciąż mnie zapewniasz o swej miłości.
Mocno wierzę w to, że przyjdzie taki czasy kiedy pełną rodziną będziemy mogli Tobie chwałę oddawać!



Mam, świadomość, że jednym z wielu czynników wpływających na nasze relacje z Bogiem to między innymi kontakt z chrześcijanami, to konieczność wspóldziałania wśród dzieci Bożych.
Czuję w sobie taką potrzebę, wręcz chęć dzielenia tej radości z innymi.
Wczorajsze, zwiastowane słowo w kościele, utwierdziło mnie w tym przekonaniu.

„I rzekł Mojżesz do Chobaba, syna Midianity Reguela, teścia Mojżeszowego:
Wyruszamy do miejsca, o którym Pan powiedział: Dam je wam.
Pójdź z nami a dobrze ci będzie u nas, gdyż Pan obiecał,
że dobrze się będzie powodzić Izraelowi.

Lecz on mu odpowiedział:
Nie pójdę, ale wrócę do mojej ziemi i do moich krewnych.

Wtedy Mojżesz rzekł:
Nie opuszczaj nas, gdyż wiesz, gdzie moglibyśmy obozować na pustyni
i możesz być dla nas przewodnikiem.”
IV Mój. 10, 29-31

Panie! Nie chcę już nigdy więcej szukać zajęć, które będą mnie oddzielały od Ciebie.
Chcę być pomocnym wśród ludu Twego, zdążającego do Królestwa jakie dla nas przygotowałeś.
Chcę być użytecznym Ci naczyniem!


Brak komentarzy: