czwartek, 3 listopada 2011

Twej odwagi potrzebuję...


Wczorajszy dzień był niestety dniem moich zaniedbań.
Gdzieś w ferworze zajęć na bok odsunąłem okazje jakie daje mi Bóg, by swą postawą go reprezentować.
On stworzył mi dwie klarowne sytuacje by móc opowiedzieć o tym co dla mnie uczynił.
By zaświadczyć o jego miłości.
Zgubiła mnie myśl: „cóż o mnie pomyślą”. Zapomniałem o tym, że to nie ludziom a Jezusowi winienem się przypodobać i z nim się liczyć.
Mogąc innym pokazać, że jest alternatywa do szerokiej drogi, przemilczałem to.

„Wchodźcie przez ciasną bramę; albowiem szeroka jest brama i przestronna droga,
która wiedzie na zatracenie, a wielu jest takich, którzy przez nią wchodzą.

A ciasna jest brama i wąska droga, która prowadzi do żywota;

i niewielu jest tych, którzy ją znajdują.”
Mat. 7, 13-14





Boże przepraszam Cię, że nie byłem Twym światłem.
Przepraszam, że zawiodłem Cię, nie będąc drogowskazem dla innych.

A Ty wciąż przy mnie trwasz.
Dziękuję, że mnie napominasz, że pokazujesz mi błędy jakie popełniam.
Daj jeszcze chwil, takich w których mógłbym innym o Tobie opowiadać, bez względu na to jak będę postrzegany.
To jedynie Tobie chcę się przypodobać i jedynie dla Ciebie się liczyć!

„Aby pozostały czas doczesnego życia poświęcić już nie ludzkim pożądliwościom, lecz woli Bożej.”
I Piot. 4, 2

Z Twoją Panie pomocą chcę resztę swego życia poświęcić pełnieniu Twej woli. Świadomie!


Ale jest i cudowny moment z ostatnich dni.
Mój synek, podczas zabaw z „Paint’em” na moim komputerze, zrobił mi tapetę z takim oto tekstem:

Jakie to cudowne, usłyszeć taką wiadomość od synka.
Zwłaszcza, że to pierwsza jego świadoma (czyt. pisemna) deklaracja :)
 

Panie, tak i ja Ciebie kocham.
Dlatego, że to Ty już tysiące lata wstecz ukochałeś właśnie mnie!




Brak komentarzy: